Właśnie trwa. Blogują o tym Gandalf i Staszek, ja podlinkuję na razie do kilku zdjęć zrobionych kamerą z mojego laptopa. :)
Więcej na temat spotkania w następnej notce.
not a regularly updated weblog, due to lack of time
Właśnie trwa. Blogują o tym Gandalf i Staszek, ja podlinkuję na razie do kilku zdjęć zrobionych kamerą z mojego laptopa. :)
Więcej na temat spotkania w następnej notce.
Hubert właściwie napisał wszystko to, co ja chciałem napisać, więc po szczegółową relację zapraszam do jego bloga. W tym miejscu tylko kilka luźnych myśli…
No i to by było na tyle. ;-)
Aha, tutaj są zdjęcia. Nie ma ich wiele, bo straciłem cierpliwość do mojego aparatu…
PS. Thanks to Mozilla Foundation and Mozilla Europe (especially to Anne-Julie and Pascal) for sponsoring our trip. :)
Pomyślałem sobie dzisiaj, że warto zrobić mały przewodnik po “eftepie” Mozilli i jego zawartości, co powinno w przyszłości zapobiec pomyłkom takim jak ta opisana w poprzedniej notce.
Na początek – mamy tak naprawdę dwa serwery z plikami Mozilli: releases.mozilla.org i ftp.mozilla.org.
releases.mozilla.org (dostępny także przez protokół FTP) to serwer, na którym znajdują się oficjalne wydania programów. Najczęściej to ten serwer jest mirrorowany. Co my tu mamy:
Jeden drobiazg – nie ma sensu pobierać plików bezpośrednio z tego serwera. Pobierając Firefoksa czy Thunderbirda ze strony oficjalnej (Firefox – tutaj) zostaniemy przekierowani do właściwego regionalnie serwera lustrzanego. Nie obciążajmy r.m.o – zwłaszcza w dniach wydań głównych wersji – dzięki temu wiecej osób będzie mogło bez problemów pobrać oprogramowanie.
ftp://ftp.mozilla.org/ – główny FTP Mozilli, (dostępny też po HTTP). Na nim z kolei mamy, oprócz pełnej zawartości r.m.o, także:
Teraz przyjrzyjmy się podkatalogom pominiętym powyżej: firefox, thunderbird, seamonkey, camino, xulrunner. Będę te katalogi omawiał na przykładzie Firefoksa, bo ich struktura jest identyczna.
Wśród nightlies znajdziemy także zachowane osobno pakiety będące “kandydatami” do wydania.
Tak więc, jeśli któryś plik znajduje się w katalogu innym niż “releases” – nie jest tym, za co ktoś mógłby go błędnie uważać, nawet jeśli ma w nazwie “3.0” (czy “3.0b3” albo “b4”) bez żadnego dopisku i po instalacji przedstawia się jako “oficjalna” wersja. Może się tak przedstawiać – bo jest kandydatem do wydania jako oficjalna wersja, ale czy stanie się oficjalną paczką – nie wiadomo, dopóki nie zostanie dogłębnie przetestowany.
Od tego właśnie są nightlies i tinderbox-builds. Chodzi o to, żeby zawsze można było zainstalować do testów aktualny stan programu. Procedura budowania non-stop pakietów nie jest niczym niezwykłym, każda firma czy organizacja zajmująca się tworzeniem oprogramowania tak robi. Różnica w przypadku Mozilli polega na tym, że jako projekt open source tworzony przez tysiące wolontariuszy z całego świata pakietów takich nie ukrywa za firewallem, tylko udostępnia publicznie wszystkim zainteresowanym.
Budowanie conocnych i cogodzinnych pakietów ma same zalety i tylko jedną drobną wadę – czasem może na nie trafić ktoś, kto nie wie, do czego one służą. Mam nadzieję, że ta notka pomogła trochę w zrozumieniu tych wszystkich zawiłości…
Jeśli jesteś (lub chcesz zostać) testerem Firefoksa – śmiało, pobieraj i instaluj nightlies (albo nawet tinderbox-builds). Wykonuj testy według procedur Litmusa, albo po prostu poużywaj te paczki przez jakiś czas i zgłoś wszystkie odnalezione błędy w Bugzilli. Zajrzyj też na QMO. Im więcej testerów – tym lepiej dla projektu, a co za tym idzie – dla wszystkich użytkowników.
Jeśli jednak chcesz po prostu zainstalować sobie Firefoksa (albo Thunderbirda czy SeaMonkey) i używać go do “normalnych” (czyli nie testowych) celów – nie pobieraj nic spoza katalogu “releases”. Najlepiej po prostu zaczekaj, aż program pojawi się w oficjalnej witrynie. Żaden odnośnik do rzekomo kompletnej wersji podany w artykule nawet najbardziej renomowanego serwisu informacyjnego przed oficjalnym wydaniem nie prowadzi do ostatecznej wersji! Może prowadzić tylko do czegoś, co ma szanse taką wersją się stać — albo i nie. A o oficjalnym wydaniu dowiesz się najszybciej właśnie z oficjalnej witryny.
PS. Kurczę, dawno się tu tak nie rozpisałem. :)
Miałem dość niefajny tydzień, zaniedbałem więc trochę techbloga. Czas nadrobić zaległości – w telegraficznym skrócie.
Fundacja Mozilla Corp., chcąc w pełni skoncentrować się na dalszym rozwoju przeglądarki Firefox, rozważa rezygnację z pracy nad klientem pocztowym Thunderbird. Nie wiadomo jeszcze, co stałoby się wówczas z porzuconym projektem.
– pisze Rafał Spaleniak w DI. Sezon ogórkowy sprawia, że nawet tak porządny portal może się zmienić na chwilę w Radio Erewań. :)
Po pierwsze, nie ma czegoś takiego jak “Fundacja Mozilla Corp.”. Są dwie instytucje: Mozilla Foundation, organizacja non-profit, i całkowicie jej podległa spółka Mozilla Corporation.
Po drugie, to, co zostało zaproponowane, to głównie zmiany organizacyjne, efektywnie zbliżające status Thunderbirda do pozostałych aplikacji, takich jak Camino, Sunbird/Lightning i SeaMonkey. Wystarczy odwiedzić np. CaminoBrowser.org, by przekonać się, że ogłaszanie śmierci Thunderbirda jest co najmniej przedwczesne.
Polecam zapoznać się z blogiem Scotta MacGregora, głównego programisty Tb, który chce stworzyć firmę (fundację?), zajmującą się rozwojem Thunderbirda. Taki Tb wciąż byłby budowany na wspólnym z Firefoksem Gecko, w tym samym CVSie (czy też Hg). Myślę, że to tylko dobrze, bo Mozilla Corp. za bardzo skupiła się na Firefoksie. Większa instytucjonalna niezależność (a jednocześnie pozostanie w ramach szeroko pojętej Mozilla.org) wyjdzie Thunderbirdowi tylko na dobre.